Ojczyzna – umierać za nią, czy żyć dla niej?

W książkach, w filmach, praktycznie we wszystkich mediach, które opowiadają w jakiś sposób o patriotyzmie, przykład bohaterów narodowych jest jednolity. Mowa tu o żołnierzu, dzielnym wojowniku, który oddaje swoje życie w imię ojczyzny. Faktycznie, to bardzo szlachetne poświęcić się dla tak ważnej sprawy, jednak nigdy nie jest to najlepsze wyjście. Nie chcę być zrozumiany źle, dla tego typu męczenników żywię szczery szacunek, ale nie są oni dla mnie, mimo wszystko, przykładem. Weźmy jako przykład choćby ogólnie wszystkim znane Powstanie Warszawskie, będące swojego rodzaju szczytem desperackiej walki z okupującymi nas niemieckimi nazistami oraz symbolem odwagi i waleczności Armii Krajowej. Co jednak to powstanie osiągnęło? Naziści wyburzyli stolicę niemal do gołej ziemi, chcąc zemścić się za próbę odzyskania miasta. Walka była bezcelowa i nie było żadnych szans na wygranie jej.

Gdyby powstania nie było, wiele osób nie zginęłoby wtedy i wiele starych budynków nadal by stało. Rosjanie nie kiwnęli nawet palcem, aby pomóc powstańcom, zamiast tego oglądali konflikt z dala i czekali, aż obie strony się wykrwawią. Śmierć za ojczyznę być może i jest bohaterska, ale jeśli mamy opcję żyć dla niej, to można powiedzieć, że nieco samolubna. Więcej dla swojego państwa można zrobić pracując dla niego i próbować je odbudować, w końcu żywy człowiek jest o wiele bardziej przydatny, niż grób. Powinniśmy, obok tych, którzy zginęli, gloryfikować również tych, być może, mniej znanych bohaterów, którzy pomagali Polsce na inne sposoby. Gdyby nie ludzie, którzy rozwijali na tych ziemiach interesy, kształtowali kulturę i gospodarkę, nie byłoby w ogóle ojczyzny, za którą można później ginąć.

Poza tym, jeśli za prawdziwych patriotów uznamy jedynie poległych w boju, to jaką szansę, aby wykazać się, mieliby ci, żyjący podczas pokoju? Uczestniczenie w marszach i demonstracjach, noszenie narodowych barw i kibiciowanie polskim reprezentacjom w różnych sportach to jedynie symbole. Najgorsze jest tutaj to, że większość osób uczestniczących w takich wydarzeniach nie rozumie nawet istoty patriotyzmu, są to często zwykli chuligani, czujący dobrą okazję do wywołania rozruchów. Jeśli kochasz Polskę, to dlaczego niszczysz publiczną własność, lub, jak to miało miejsce jeszcze kilka lat temu, podpalasz rosyjską ambasadę? Takie czynności, w normalnych czasach, wykonywali szpiedzy z obcej agentury, a teraz mamy samozwańczych patriotów, którzy takich czynów dopuszczają się dobrowolnie. Są jednak ludzie, którzy nie obnoszą się ze swoją miłością do ojczyzny co kilka godzin, ale dają swój wkład w sprawę poprzez uczciwą pracę i dobre, osobiste nastawienie.

Nie można obwiniać innych, że nie mają ochoty czasem skandować wraz z innymi haseł o charakterze narodowościowym, kiedy państwo nie jest w stanie ofiarować w zamian nic, oprócz podobnych, pustych słów. Z mojej strony pada więc taka skromna rada – dla kraju o wiele bardziej korzystne jest zdrowe podejście, przestrzeganie prawa, życie społeczne i wykonywana praca, niż bezcelowe krzyki i protesty. Jeśli chcemy zmieniać świat, a być może raczej, w tym przypadku, państwo, powinniśmy zacząć od siebie i swojego podejścia do niego.

Dodaj komentarz