O tym, jak ciężko dojść do rozsądnego kompromisu nieustannie przekonują się politycy, którzy na co dzień realizują zadania, z jakimi boryka się polityka zagraniczna. Spotkania na arenie międzynarodowej wymagają bowiem zdolności dyplomatycznych, niezwykłego taktu i szerokiej wiedzy, ale także pewności siebie, samozaparcia oraz konsekwentności. Podczas zgromadzeń skupiających przedstawicieli organów rządzących konkretnymi państwami należy bowiem prezentować interesy narodu w sposób, który nie wzbudzi sprzeciwu lub zrodzi minimalne zastrzeżenia ze strony władz innych krajów, ale przede wszystkim zadba o to, aby dobro obywateli pozostawało zawsze na pierwszym miejscu. Na podstawie powyższych wytycznych można więc śmiało wnioskować, że polityka zagraniczna to jedna z gałęzi polityki najtrudniejszych do optymalnego prowadzenia.
Nie trzeba zbyt długo tłumaczyć, kto zyskuje największy aplauz podczas zgromadzeń międzynarodowych. Są to z reguły ci przedstawiciele organów rządzących, których polityka zagraniczna opiera się w dużej mierze na nieprzemyślanej i w perspektywie czasu zdecydowanie niekorzystnej strategii realizacji celów cudzych z pominięciem własnych. Poklaskiem przedstawicieli innych nacji cieszą się ci, którzy nie próbują bronić interesów obywateli swojego kraju, a starają się wejść w łaski władz zagranicznych – najczęściej mając na celu prywatne dobro oraz osobiste korzyści. Polityka zagraniczna powinna więc być prowadzona przez jednostki gruntownie wyspecjalizowane w poruszanych podczas zgromadzeń kwestiach, świadome interesów narodu, a przede wszystkim kierowane głęboko patriotycznymi pobudkami.
W ostatnim czasie polityka zagraniczna zmaga się z wielkim wyzwaniem – u progów Europy na przyjęcie czekają uchodźcy z państw, w których pokój niezbędny dla codziennego funkcjonowania został naruszony poprzez walki zbrojne. Ogromne kontrowersje budzi temat konieczności przyjmowania przez mieszkańców krajów europejskich ludności uchodzącej z terytoriów objętych wojną. W powyższej sytuacji polityka zagraniczna powinna zaproponować narodom Europy propozycję rozwiązań, które zapewnią bezpieczeństwo tym, dla których Stary Kontynent jest ojczyzną, ale i umożliwią wyciągnięcie pomocnej dłoni w kierunku poszkodowanych wojną najsłabszych.
Bez wątpienia – należy wspierać, ale kogo? Na schronienie i opiekę zasługują przede wszystkim rodziny – jednostki, w których rozwijają się i dorastają dzieci – najbardziej bezbronni obywatele. Kontrowersje budzi jednak temat finansowego wspierania uchodźców. Prowadzona przez kraje Zachodu polityka zagraniczna zakłada wysokie zasiłki przeznaczone właśnie dla osób uciekających przed wojną. Okazuje się jednak, że proponowane przez najbogatsze kraje europejskie rozwiązania, dla Polski pozostają niezwykle trudne do zrealizowania. Obciążając narodową gospodarkę pomocą dla uchodźców na dużą skalę, niejako odbiera się bowiem to, co należy się obywatelom naszej ojczyzny. Czym umotywować finansowe wspomaganie uchodźców, jeśli tysiące dzieci w Polsce wciąż ma dostęp do jednego ciepłego posiłku dziennie? To trudne pytanie podkreśla jedynie rangę problemów, z którymi zmaga się polityka zagraniczna.